Węgorz i cyborg

Śniło mi się, że byłem cyborgiem, i miałem specyficznie wyjmowane oko. Cała akcja działa się tak jakby we Francji. Na celebrację (urodziny?) został wprowadzony węgorz w torcie... Było to intro do zjawienia się likwidatorów. Węgorz miał myśl podwójną i charakter bytu liczby podwójnej. Sam w sobie nie niósł zniszczenia fizycznego (nikogo nie zabił). Jedynie zniszczył party, i powiedział – pod ciśnieniem pytań o precyzyjne uzasadnienie swojego przejawienia się – że w takim razie on już odchodzi, ale zostawia jedną niespodziankę (i tą niespodzianką było, że ktoś już został uwięziony). Dokonałem uwolnienia tego kogoś, i w tym sensie powstrzymałem dalszy proces likwidacji wszystkich obecnych, ale za cenę skierowania polowania na mnie. Wiedziałem, że będzie gruby syf, bo zobaczyłem innego zakrwawionego cyborga. Zostałem ściganym, szybko więc się ulotniłem z tej celebracji. Zanim do akcji zostali wprowadzeni profesjonalni killerzy – już zmieniłem kilka krajów. Byłem w stanie się wydostać z tego polowania na mnie, bo byłem jedynym, który przechodził jednocześnie cywilne (policyjne) i wojskowe szkolenie (równolegle byłem w obu akademiach), więc zanim dostali upoważnienie na polowanie – już byłem daleko. Zginął w sumie tylko jeden z killerów, na samym początku pościgu, na minie-pułapce. Ktoś z policjantów powiedział: “A jego dusza? Nie żal mu?” Na to odpowiedział szef policjantów, mając na uwadze przeszłą historię, i tak jakby wyrażając szacunek (do mnie?): “To demony, symulakry”. Mój rodzinny dom został utracony w akcji. W pewnym momencie rozmawiałem z Ayshą Abdel-Aziz (w obecności Toma O’Briena, i może też Mortena Munk-Nielsena), że przypisują mi jakieś wielkie zabijanie (jako pretekst do polowania na mnie), ale tak naprawdę tylko jedna osoba zginęła na pułapce, i to gdy chciała mnie zabić, a dwie inne uniknęły śmierci, bo dwie pułapki nie zadziałały.


(2.IX.19, Sopot)