K.O. 4 Cupid

Krążyły we mnie systemy wiar, syntetyzując równoległe rzeczywistości z galaktyk ontologicznie-potentnych rezonujących fragmentów, na maksymalnej giętkości tańca semiocałkujących wysięgników pomiędzy detalem a całością. Znaczenie najdrobniejszego ruchu ziarnka piasku w moim życiu było mi dostępne w ultrafioletowym dopełnieniu renormalizacji sensów na spirali saṃsāry, dowolnie przepływając w jakiś inny, nieznany jeszcze, system kategorii poznawczych intersubjektywnego semiotycznego tkania wszechświatów (jako system teorii typów wyposażony w emergentny geometryczny dual; Durkheim, Fleck, Granet, i Kuhn powinni być czytani równolegle do Brouwera, Chwistka, Heytinga, i Kripkego), taki jak, np., buddyzm (lecz który?), lub ― powiedzmy (po chwili, skropionej grzybnią nieufności), ― gnostycyzm XIII w. (ze sfermentowanymi resztkami ruchu katarów, który stał się wytłumionym terenem lęgowym antyholistycznej pre-podstawy rewolucji naukowej, oświecenia, i ostatecznie modernizmu).

Nasze zakochanie chce przekroczyć ciemność po Zmierzchu Zachodu, – ale gdzie jest światło? I dokąd iść?... Czy to zew o radykalnie prawdziwą miłość? Może nie... Czuję smak ostatniej piguły patafizycznej fantazji postfoucaultiańsko-postbaudrillardowskiej, wężowy splot ∞-izomorfizmu pomiędzy chaosem a kosmosem.

Jesteś mi bardzo słodką dziką geometrią, emergentnym rezonansem oceanu, piękną marą. Jesteśmy w nowym starym czasie bezczasu naszych żyć. Zawsze tam byliśmy, to tylko spirala,... i kolejny kalejdoskop systemów oraz technik rekursywnych tkania tak zwanej realności z czakry korony, zamiast wizuali po taniości, i, hypsz, hypsz, hypsz, jeszcze nieco szałwi.

Te węgierskie wargi kuszą mnie, ale słucham głosów z otchłani.
Nadzieja. Milczenie. Rozkosz. Od Bachusa do Chrystusa. I czasem znów z powrotem.
Dziwne rezonanse wrót Akaszy. Mogę wejść w ciebie, ale czy wejdę do komnaty?
Mogę zdjąć maskę z posągu, lecz czy odezwie się kamień?

Stone cold crazy
Be here now
Ziemia budzi się łzą


(Waterloo, 6.3.16)
(cf. Engl. transl.)