Opowieść o Gerwazym
Dawnymi czasy żył szlachcic wysoki,
Siwy, cały w zmarszczkach, ale bystrooki.
Pamiętam, w roku jedenastym to było,
Jak ujrzenie jego wielce mnie zdziwiło.
Gerwazy Rębajło – tak się on nazywał,
A bez swej liberii się nie pokazywał.
Chociaż o herbach jego nic ja nie słyszałem,
To w klejnotach rodowych zawsze go widziałem.
Jako półkozice były herby one,
Niewiadomoż czy jego, czy też zagrabione.
Rzekłbyś: “czemu liberia, czyżby był on sługą?”
Ja Ci odpowiem, że był, bardzo długo,
Lecz, chociaż w bitwie jego pan zginął,
To Gerwazy (na zawsze z tego zasłynął)
Swoje obowiązki wciąż wypełniać raczył.
I chociaż konia już nigdy nie kulbaczył,
Wciąż drzwi do zamku otwierał solidnie –
Dziwiłem się wielce, czy mu to nie brzydnie.
(Nosił on u pasa klucze przez dzień cały,
Wierz mi – me oczy to widziały.)
Był on wciąż posępny, jak sęp zasępiony,
Więc Puczykiem przezwały go pobliskie strony.
Różnie go przezywano: Mopankiem, Półkozicem,
Szczerbcem, bo w szczerbach miał potylicę.
Domyśliłem się, że miało
To wiele wspólnego z nazwiskiem Rębajło:
Dużo się musiał on pojedynkować
I w wielu konfliktach szabli dostować.
Był więc on do zwar skory,
Nie było w nim żadnej pokory.
(To, że był człowiekiem niespokojnym
Potwierdzałyby wszystkie wojny,
Jakie przeciwko Soplicom toczył,
Aż ostatniego z nich przy mnie zaskoczył.)
Oznaką to było wielkiej mściwości,
Oraz uznania złotej wolności.
W mych oczach jawił się on dziwakiem,
W dodatku, że cenił się wielkim Polakiem.
A tak naprawdę, przecie spiskował
I swą prywatą wszystko popsował.
Popsował całe wielkie powstanie,
Zniweczył trud na zgotowanie.
(Kiedy najechał na Soplicowo,
Litwę on zdradził swoją osobą!)
Lecz cóż – był on prawdziwym
Polskim sarmatą – ostatnim z żywych.
Bo choć warchołem był i pieniaczem,
To drogę honor jemu wyznaczał.
A o czystości sumienia swego
Był przekonany do umarłego.
Jedno mu jednak należy przyznać:
Dar dyplomacji i wymów insygnia.
Tak więc opowieść ma o Gerwazym
Dobiegła końca – zsumujmy razem:
Był on szlachcicem bogatym mało,
Lecz siły z chytrością mu dostawało.
Był on odważny, lecz także butny;
niegdyś wesoły, dziś stał się smutny.
Zaprawdę, był to człek dziwny,
Lecz każdy z nas jest z czegoś słynny!
(1994)