Na wodzie i pod wodą. | ||||||||
Głównym celem naszego wypadu do Sharm było oczywiście nurkowanie. Wypełniło nam cały pobyt - nurkowaliśmy przez 6 z 7 dni które spędziliśmy w Egipcie, a jeszcze i ostatniego dnia, tuż przed wieczornym odlotem samolotu do Polski, wybraliśmy się na plażę popływać już bez ciężkiego sprzętu, po prostu z maską i fajką. W sumie Kasia i ja zrobiliśmy na tym wyjeździe po 14 nurkowań! Najwięcej czasu, 4 dni, nurkowaliśmy w bezpośrednim otoczeniu samego Sharm. Ponieważ, jak już pisałem we wstępie do reportażu, w dniu naszego przylotu rozbił się na przybrzeżnych wodach egipski Boeing, duża część lokalnych raf i rejon wysp Tiran został na kilka dni zamknięty dla ruchu nawodnego. W zasadzie nawet na tym skorzystaliśmy - niejako z przymusu nasza baza nurkowa codziennie woziła nas na dalej położone, ale ciekawsze rafy w rezerwacie Ras Mohammed. Dwukrotnie wybraliśmy się jeszcze dalej - na słynny wrak transportowca Thistlegorm i w rejon Blue Hole w pobliżu miasteczka Dahab - te wycieczki opisane są na osobnych stronach. | ||||||||
Nurkowania wokół Sharm - 8 dziennych i 2 nocne - były bardzo piękne, ale stosunkowo spokojne, obyło się bez żadnych niemiłych przygód. Zamiast więc je szczegółowo opisywać, zamieszczam poniżej trzy "tematyczne" galerie zdjęć podwodnych. | ||||||||
Dla tych, którzy nigdy jeszcze sami nie byli w Egipcie, opiszę jak wyglądał nasz typowy dzień na morzu. Między 8 a 9 rano busik z bazy nurkowej objeżdżał hotele i zbierał tych którzy zgłosili się na rejs tego dnia. Sharm jest rozległe i normalnie taki objazd może zająć sporo czasu, ale nasza grupa była na tyle liczna, że osobne auto przyjeżdżało tylko po nas. Busik wiózł nas do największego portu w Sharm, położonej niedaleko Old Market Mariny Travco. Rano panowało tam istne pandemonium - przy drewnianych pomostach tłoczyły się dziesiątki łodzi, na które jednocześnie próbowały zaokrętować się setki nurków, a między nimi krążyły jeszcze osiołki transportujące butle i skrzynki ze sprzętem. Tłok powodował często opóźnienia, niezbyt przyjemne bo czekać na swoją kolejkę na wejście na pokład trzeba było w dymie spalin z silników innych łodzi. Ciekawostka: jak widać ze zdjęć po niżej, w styczniu nawet i w Egipcie nie zawsze jest słonecznie... | ||||||||
| ||||||||
Na łodziach wożących nas do miejsc nurkowania spędzaliśmy niemal tyle samo czasu co w hotelu! Na szczęście były one naprawdę komfortowe, a ich załogi sympatyczne i uprzejme. Dopłynięcie z mariny do miejsca nurkowania zajmowało nam, zależnie jak daleko danego dnia płynęliśmy, od kilkunastu minut do półtorej godziny. Odprawa i przygotowanie sprzętu odbywało się w czasie rejsu, tak że zazwyczaj natychmiast po dotarciu do celu wskakiwaliśmy do wody. Nurkowania trwały typowo 45-55min, chyba że ktoś zbyt szybko zużył powietrze i musiał wyjść wcześniej. Poniżej zamieszczam zdjęcia z postoju na położonej bardzo blisko Mariny i dlatego bardzo zatłoczonej, nawet pod wodą, rafy Temple (nazwa pochodzi od kształtu podwodnych skał). | ||||||||
| ||||||||
Po pierwszym zanurzeniu załoga podawała lunch, kosztujący dodatkowo 5 dolarów - warto było zapłacić, bo gotowane przez Arabów obiady były smaczne i obfite. W czasie posiłku najczęściej przemieszczaliśmy się do innej rafy, i tam, po odpoczynku i sjeście, nurkowaliśmy po raz drugi. Po południu wracaliśmy do portu, jak widać na zdjęciu nie mniej zatłoczonego niż rano, i zazwyczaj o 15-16 busik z bazy zawoził nas z powrotem do hotelu na zasłużony relaks i kolację. | ||||||||
| ||||||||
|