Nurkowanie na wraku Thistlegorma | ||||||
Najciekawszym punktem naszego podwodnego programu miała być wycieczka na Thistlegorma,jeden z najsławniejszych "nurkowych" wraków świata. Thistlegorm był dużym transportowcem (o tonażu ponad 9000BRT) przewożącym w czasie II Wojny Światowej zaopatrzenie dla brytyjskiej armii walczącej w Afryce. W nocy z 5 na 6 października 1941 roku został u wejścia do Zatoki Sueskiej zbombardowany przez niemieckie bombowce startujące z Krety i zatonął wraz z całym ładunkiem - oprócz broni składały się na niego motocykle, ciężarówki, części samolotów i samochodów, opony, buty, dwa lekkie czołgi i dwie lokomotywy. Po wojnie wrak znalazła w 1955 roku ekipa Jacques'a Cousteau płynąca na pokładzie statku Calypso, ale zachowała w tajemnicy szczegóły jego położenia. Wrak ponownie "odkryto" w latach 70-tych, ale dopiero 20 lat później zaczął być on szeroko znanym i popularnym celem nurkowań rekreacyjnych dla turystów odpoczywających na egipskiej Rivierze Morza Czerwonego. Zainteresowanym pełniejszą historią zatonięcia i późniejszej eksploracji Thistlegorma polecam świetny artykuł autorstwa Roberta Borzymka. Thistlegorm jest naprawdę wielkim wrakiem - ponad 120m długości! Jego stępka leży na głębokości około 30m, pokład i nadbudówki znajdują się na głębokościach 15 do 20m. Imponujące rozmiary statku oraz możliwość odbycia tury także wewnątrz kadłuba, po ładowniach, i obejrzenia porośniętego koralami ładunku, przyciągają tłumy podwodnych turystów. Tym niemniej, z uwagi na sporą głębokość i częste w tym rejonie prądy, nurkowania na nim są względnie poważne. Dodatkowo, opłynięcie tak wielkiego wraku wymaga sporo czasu, bliskiego limitom rekreacyjnych nurkowań bezdekompresyjnych - przy zagapieniu się i braku doświadczenia łatwo wpakować się w kłopoty. Thistlegorm zatonął około 30 mil morskich (50km) od Sharm-el-Sheikh. Dołynięcie do niego zabiera sporo czasu, więc ci z naszej grupy którzy zdecydowali się wybrać na tę wycieczkę (i zapłacić za tę przyjemność dodatkowe 50 euro od osoby) musieli wstać grubo przed świtem i zaokrętować się na łódź jeszcze po ciemku, na głodnego, bez hotelowego śniadania. Jak widać na zdjęciu obok, dzień był wietrzny, łodzią solidnie rzucało, więc specjalnego apetytu i tak nikt nie przejawiał. Ci wrażliwsi na chorobę morską zapchali się przeciwdziałającymi jej tabletkami, po czym wszyscy położyliśmy się spać na ławeczkach wewnątrz kabiny łodzi lub po prostu na dywanie na podłodze. Ani Kasia ani ja nie jesteśmy specjalnie wrażliwi na kołysanie, więc spokojnie przespaliśmy parę godzin, zjedliśmy kanapki zabrane z hotelu i wypoczęci niecierpliwie czekaliśmy na dołynięcie do celu. Około 10 łodź zakotwiczyła nad wrakiem i pod przewodnictwem naszych dwóch Divemasterów, Magdy i Ani, skoczyliśmy do wody. Już z powierzchni mogliśmy zobaczyć rysujące się pod nami majestatyczne kontury wraku. Zanurzyliśmy się wzdłuż liny poręczowej do poziomu jego pokładu i popłynęliśmy wzdłuż burty. W czasie pierwszego nurkowania obejrzeliśmy Thistlegorma z zewnątrz, bez wpływania do ładowni - i tak zajęło to nam około 30min! Wrak okazał się po prostu wspaniały - nurkowania na nim z pewnością były jednymi z bardziej interesująych wśród wszystkich które do tej pory zrobiłem, a miałem ich w czasie tego wyjazdu już ponad 200! Poniżej zamieszczam galerię zdjęć zrobionych podczas tego zanurzenia, mam nadzieję że chociaż w części są w stanie oddać jak niezwykłe ono bylo. | ||||||
Gdy zaczęliśmy wynurzenie mój komputer nurkowy pokazywał już tylko 3min do końca czasu bezdekompresyjnego (zainteresownych co to znaczy zapraszam na kurs nurkowania :-), napiszcie do mnie). Dla bezpieczeństwa powinniśmy przed ponownym zanurzeniem zrobić jak najdłuższą przerwę na pokładzie łodzi. Załodze spieszyło się jednak do powrotu, styczniowy dzień jest krótki a na pływanie po zmroku kapitan musiałby dostać specjalne pozwolenie. Już po godzinie zanurkowaliśmy więc po raz drugi, tym razem robiąc turę po ładowniach Thistlegorma. Taka wycieczka to naprawdę unikalna okazja - zazwyczaj wchodzenie do środka wraku jest bardzo niebezpieczne, grozi zgubieniem się w ciemnym wnętrzu, zaklinowaniem w ciasnych przejściach, poranieniem się lub podarciem ekwipunku o ostre fragmenty rozdartych blach, i mnóstwem innych poważnych niebezpieczeństw. Takiej eksploracji podejmują się tylko bardzo doświadczeni nurkowie, dysponujący odpowiednim sprzętem i ekipą zabezpieczającą ich działania. Tymczasem ładownie Thistlegorma są na tyle przestronne i mają tyle otworów przez które można się łatwo wydostać na otwarte morze, że daje się je opłynąć bez podejmowania nadmiernego ryzyka - między innymi dlatego wrak jest tak sławny i popularny! Prowadzeni przez nasze Divemasterki, zrobiliśmy więc fantastyczną pętlę po wnętrzu wraku, oglądając kolejne komory z łądunkiem i ich porośniętą koralami zawartość. Niestety z braku lampy błyskowej nie mogłem w ciemnych pomieszczeniach zrobić zdjęć, więc mogę jedynie zachęcić czytelników żeby sami zaczęli nurkować i wybrali się tam osobiście. Kolejne długie i głębokie nurkowanie po krótkiej przerwie skończyło się niestety przekroczeniem limitów bezpieczeństwa - nasze komputery nakazywały nam już odbycie dekompresji przed wynurzeniem na powierzchnię. Na szczęście wszyscy mieli wystarczający zapas powietrza, więc po prostu odwisieliśmy konieczną ilość czasu na głębokościach 6m i 3m, nudząc się i podglądając krążące wokół nas ławice dużych srebrno ubarwionych ryb.
| ||||||
Gdy tylko znaleźliśmy się na pokładzie, łodź natychmiast zawróciła do Sharm, a my mogliśmy już bez pośpiechu rozmontować sprzęt i podzielić się przeżyciami. Wszyscy byli pod głębokim wrażeniem, ale też, szczególnie ci mniej doświadczeni, bardzo zmęczeni - mieliśmy za sobą dwa poważne, głębokie i długie nurkowania, na dodatek zrobione z bardzo krótką przerwą powierzchniową. Dla bezpieczeństwa, żeby się dotlenić, pozbyć z krwi nadmiaru azotu i wyleczyć ból głowy, nasze panie już na powierzchni zrobiły sobie inhalację z butli zawierających tzw. nitrox, czyli mieszankę tlenu i azotu w proporcjach 32%:68% (dla przypomnienia, normalne powietrze zawiera tylko 21% tlenu).
| ||||||
W połowie drogi powrotnej załoga łodzi zrobiła postój w osłoniętej od wiatru i fal zatoce i zaserwowała nam zasłużony obiad. Posiłek i odpoczynek postawił na nogi nawet najbardziej wyczerpanych. Robiąc sobie pamiątkowe "rodzinne" zdjęcia późnym popołudniem dotarliśmy do portu. Przygoda była naprawdę wspaniała - gorąco polecam ją wszystkim nurkującym w Egipcie!
| ||||||
|