Wyprawa do Indonezji
14.08.2003-9.09.2003
Bali
środa - 20.08.2003
Za przejazd z Denpasar do Sanur miejscowi płacą 3000 Rp, turystom ciężko zbić cenę poniżej 5000 Rp.
Zatrzymujemy się w Sanur, w Homestay Bella (30.000 Rp bez śniadania). Po zamachu na Bali w 2002r. popularność tutejszych
kurortów i hoteli zdecydowanie spadła, co spowodowało znaczny spadek cen. Hotel, do którego trafiliśmy, był jednym z lepszych miejsc
w jakich mieszkaliśmy.
Bomba w Kucie wybuchła 12 października 2002r. Podłożona została pod lubianą przez zachodnich turystów dyskotekę w sobotni
wieczór, a więc w czasie kiedy było w tym miejscu najwięcej osób. W zamachu zginęły 202 osoby, w tym 88 Australijczyków.
W czasie naszego pobytu po dyskotece pozostały tylko zwały gruzu, fragmenty ścian i płot, pod którym składane są kwiaty i przyczepiane listy od rodzin i znajomych, a także koszulki z napisami „Fuck off terrorist” (niestety, nawet na cudzym nieszczęściu można zarobić).
Po zakwaterowaniu decydujemy się na wyjazd do Kuty, żeby kupić bilety na łódź do Maumere (Flores). Za bilet
zapłaciliśmy 385.000 Rp i, jak się okazało trzy dni później, przepłaciliśmy, gdyż na Pelabuhan Benoa kosztowały o 100.000 Rp mniej.
Kuta wciąż jest komercyjnym miejscem, przepełnionym turystami, naciągaczami i podwójnymi cenami.
Wśród setek turystów i sprzedawców tandetnej biżuterii poddajemy się czarowi zachodzącego słońca, które błyszczącą czerwienią
zaraża niebo i morze. Ciepłe, pomarańczowe światło otula plażę i tylko ciemne sylwetki przeszkadzają i nie pasują do tak
romantycznych wieczorów.
czwartek - 21.08.2003
„Jest godz. 12.20, trzy godziny temu wyruszyliśmy z hotelu i jeszcze nie udało nam się dotrzeć do
Tanah Lot. Po 40 min. bezskutecznego czekania na komplet (10 osób) decydujemy się dopłacić i jedziemy do świątyni za 5.000 Rp/os”
Podróżowanie na własną rękę po południowym Bali, szczególnie w okolicach turystycznych jest uciążliwe ze względu na naciągaczy.
Miejscowi zdążyli już się przyzwyczaić, że turysta jest w stanie zapłacić kilkakrotnie więcej i skwapliwie z tego korzystają.
Są dwa sposoby: walczyć i twardo upierać się przy normalnych cenach, albo machnąć ręką, żeby się nie denerwować i oszczędzić czas,
nawet jeśli się wie, że się przepłaca. My generalnie nie lubimy być oszukiwani, więc staraliśmy się zbijać ceny do takich jakie płacą balijczycy.
Niestety powodowało to wydłużenie czasu podróży, tak więc np. do Tanah Lot dotarliśmy ok. 13.00.
Według legend świątynia hinduistyczna Tanah Lot została zbudowana w XVI w. przez jawajskiego kapłana Nirantha. Miejscowy władca z
zawiści, że jego poddani przyłączyli się do przybysza rozkazał mu się wynieść. Nirthana, chcąc utrudnić dostęp do świątyni, użył wówczas
swojej mocy by oderwać część nabrzeża, na którym zbudowana była świątynia a święte smoki podobno do dzisiejszego dnia strzegą świątyni.
Tanah Lot oznacza wodną świątynię na ziemi. Ze względu na bliskość kurortów jest często odwiedzana przez turystów. Pomimo tego jest
to bardzo ładne i urokliwe miejsce. Większość czasu spędziliśmy spacerując wzdłuż brzegu.
Po południu jedziemy do świątyni Pura Rambut Siwi, która znajduje się przy głównej drodze do Gillmanuk – skąd kursują promy na
Jawę. Bilet autobusowy z Kediri kosztuje 8000 Rp. Droga biegnąca od głównej trasy do świątyni (ok. 1km) malowniczo wije się wśród
pól ryżowych. Zachwyciła nas ich soczysta zieleń. W świątyni byliśmy jedynymi turystami tego dnia. „Opiekun” świątyni oprowadził
nas po jej zabudowaniach i w jego towarzystwie miło spędziliśmy popołudnie i doczekaliśmy zachodu słońca.
piątek - 22.08.2003
Ubud - Elephant Caves
sobota - 23.08.2003
W ostatni ranek na Bali zdecydowaliśmy się wstać wcześnie i zobaczyć świt nad morzem, który nas nie
rozczarował, a może nawet oczarował.
plaża podróż nocna (i dzienna) do Flores, spotkanie Ani i Piotrka, łódź Barito.
|
Powrót na stronę
główną