2
|
Po powrocie ze ścieżki "Spławy" zrobiliśmy przerwę na mały posiłek
i zasiedliśmy nad mapą (2), aby zdecydować jak najefektywniej
zaplanować dalsze zwiedzanie. Na drugi spacer wybraliśmy dwie
następne położone blisko siebie ścieżki dydaktyczne, "Dąb Dominik" i
"Jezioro Długie".
|
Ścieżka Dąb Dominik zaczyna się we wsi Kolonia
Łomnica, przy skrzyżowaniu szosy Sosnowica-Urszulin z drogą odchodzącą
w kierunku jeziora Zagłębocze, i prowadzi do jeziora Moszne.
Zwiedzając ją, można wybrać między dwoma wariantami o długościach
2.5km i 4.5km. Jej opis zamieszczony na odwrocie mapy turystycznej
PPN wyglądał bardzo zachęcająco, cytując: "szczególnie
charakterystycznym elementem otoczenia ścieżki są torfowiska
przejściowe wytworzone na ple. Występują na nich interesujące gatunki
borealne: wierzba lapońska, brzoza niska, rosiczka okrągłolistna,
modrzewnica zwyczajna (...) idąc nią podziwiać można zespół boru
bagiennego z rachitycznymi sosenkami i odurzająco pachnącym bagnem
zwyczajnym". Dla wyjaśnienia, pło albo inaczej spleja to gruby
kożuch splątanych roślin pokrywających powierzchnię bagna.
Może z uwagi na popołudniową porę i gorsze światło, albo dlatego
że prowadził w większości przez suchsze nieco lasy, początkowy odcinek
ścieżki wydał nam się mniej efektowny niż "Spławy".
Obejrzeliśmy po drodze samego "Dominika" (1) i kolejne strefy
olsów kępkowo-dolinkowych, po czym wyszliśmy nad Jezioro Moszne. Na
otwartej przestrzeni krajobrazy zrobiły się dużo efektowniejsze.
|
3
|
Odnoga ścieżki przeprowadziła nas przez otaczający całe jezioro
pas splei i rosnących na nim trzcin na platformę obserwacyjną
(3) nad samą wodą, zamarzniętą oczywiście. Na lodzie widać
było ślady wydeptanej w poprzek jeziora dróżki, teraz już chyba
niezbyt bezpiecznej - przy brzegu lód miejscami zaczynał rozmarzać i
widać było kilka kałuż. Nieco dalej spod jego pokrywy sterczał słupek
wodomierza (4,5) i wyrastały ładnie kontrastujące z białą
powierzchnią pasma rudych trzcin.
|
4
|
5
|
|
6
|
Kolejny, najciekawszy odcinek ścieżki okrążał jezioro (6).
Drewniana kładka wiodła wzdłuż pasa splei i torfowisk. Tam gdzie nie
rosły trzciny, brak bujnej letniej wegetacji pozwalał zobaczyć
ukształtowanie powierzchni terenu - pagórki trawiastych kęp, między
nimi liczne dziury i wgłębienia. Nawet przy niskich temperaturach
dawało się wyczuć uginanie gruntu pod naciskiem stopy, czasami nawet
zobaczyć wypływającą na wierzch czarną wodę. Nie bardzo potrafiliśmy
rozpoznać różne nie rozwinięte jeszcze po zimie roślinki, do których
obejrzenia zachęcały tablice informacyjne, ale pofotografowaliśmy
przynajmniej karłowate bagienne drzewka, których bezlistne jeszcze
korony jak miotły sterczały nad lodową taflą jeziora (7,8).
Trafiliśmy też na pierwsze zwiastuny nadchodzącej wiosny - śliczne
wierzbowe bazie (9).
|
|
Znad jeziora Moszne do auta wracaliśmy już normalną suchą gruntową
drogą. Otaczające ją zagajniki kryły jeszcze kilka zamarzniętych oczek
wodnych (10). Na końcu trasy minęliśmy reklamowane w opisie
ścieżki "zadaszenie turystyczne" (11) kuszące (przynajmniej w
cieplejszych porach roku...) co bardziej strudzonych wędrowców i
krótko potem znaleźliśmy się na polach przy szosie do Urszulina.
|
10
|
11
|
|
W pierwszy weekend wiosny zmierzch zapada już około 18-tej, więc
na ostatni zaplanowany na sobotę spacer, półtorakilometrową ścieżkę
nad Jezioro Długie, zostało nam niewiele czasu. Późnym
popołudniem podjechaliśmy kawałek leśnymi drogami w kierunku Kolonii
Wola Wereszczyńska i ruszyliśmy w las żeby znaleźć początek ścieżki.
Udało nam się, ale z uwagi na porę dnia w zasadzie tylko ją
pośpiesznie "zaliczyliśmy", na postój na podziwianie widoków stając
tylko nad samym Jeziorem Długim (12). Za to wracając trochę
inną trasą, wypatrzyliśmy kolejny piękny dąb (13).
|
12
|
13
|
|
Biwak postanowiliśmy rozłożyć na wypatrzonym na mapie PPN polu
namiotowym nad jeziorem Zagłębocze. Dotarliśmy tam tuż przed
zapadnięciem zmierzchu, nie zrobiło jednak na nas zachęcającego
wrażenia - w większości pozbawione było trawy, a goła ziemia rozmarzła
nieco w czasie słonecznego dnia, pokrywając się nieprzyjemną warstwą
czarnego błocka. Wróciliśmy więc na inną wypatrzoną w ciągu dnia
polanę, pole "Babsk", i tam już w kompletnych ciemnościach rozbiliśmy
namiot na chrzęszczącej pod naciskiem butów, sztywnej od tężejącego
szybko mrozu trawie.
|