Narty
Powrót do
strony głównej

Na początku uwaga: to chodzi o zupełnie INNE narciarstwo, niż na rysunku obok...

Do spróbowania jazdy na nartach śladowych namówił nas w ubiegłym roku znajomy. W końcu listopada 2003 roku pojechaliśmy z Mendlem na giełdę narciarską na Stegnach, kupiliśmy narty, kijki, buty, i ...pozostało tylko czekać na śnieg. Gdy w grudniu wyjeżdżaliśmy, Warszawa wyglądała raczej, jak jesienią niż jak zimą, ale nie przejmując się tym zbytnio, wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy do Jaślisk. Już następnego dnia po naszym przyjeździe w Jaśliskach spadł śnieg, który w tamtym regionie leży od grudnia do marca... Pozostało więc przypiąć narty i ...ruszać. Bynajmniej nie na stok, a na szlaki turystyczne.

Typowe narty śladowe są znacznie dłuższe i węższe od zjazdowych, nasze mają ponad 2 metry długości i około 5 cm szerokości. Przeznaczone są do poruszania się po raczej płaskim terenie lub z niewielkimi różnicami wysokości (rejony Beskidu Niskiego są w tym wypadku idealne), z tym, że w odróżnieniu od biegówek, można w nich poruszać się po kopnym śniegu, podchodzić pod górę, pokonywać pełne krzaków leśne ścieżki. Można na nich przebyć dość znaczne odległości bez wielkiego zmęczenia, gdyż nie ma problemu z zapadaniem się w zaspy śnieżne i jazdę po nieprzetartym szlaku. Jazda na nartach śladowych zapewnia z jednej strony dość wszechstronny ruch, moim zdaniem trochę podobny, jak jazda na rolkach, z drugiej umożliwia pokonanie naprawdę długich tras, rzędu dwudziestu kilometrów. Dodatkową zaletą takich nart jest to, że można na nich jeździć również po zupełnie płaskim terenie, doskonale nadają się do tego również niektóre zaśnieżone rowerowe trasy w Warszawie!

Tutaj umieściłam kilka zdjęć z naszego  biegówkowania po polskim Spiszu w lutym 2005.


No to ...narciarz!;-)