Turcja2005
Powrót do
strony głównej

Do Turcji pojechaliśmy w czerwcu 2005. Nasza podróż rozpoczynała i kończyła się w położonej na południowym wybrzeżu Antalii, dokąd dostaliśmy się z Polski samolotem. Przez dwa tygodnie zwiedziliśmy fragment Kapadocji, okolice Pamukkale, zatrzymaliśmy się na kilka dni w Krainie Jezior nad jeziorem Egirdir, i wracając do Antalii zwiedziliśmy fragment południowego wybrzeża tureckiego.

Położona w centralnej Anatolii Kapadocja słynie głównie z wykutych w skałach bizantyjskich kościołów i klasztorów, stożkowatych skał wuklanicznych tworzących specyficzny krajobraz oraz wyrzeźbionych w skałach domostw a nawet całych miast (były one zamieszkane do czasów Ataturka). Zwiedzając ten region zatrzymaliśmy się w sercu Kapadocji - wiosce Goreme, w której niezwykłe formy skalne stapiają się z domami mieszkalnymi i pensjonatami. Pensjonaty w Goreme budowane są w stożkach tufowych, jak dawne domostwa mieszkającej tam niegdyś ludności - tyle tylko, że wchodząc do takiej pieczary wewnątrz natrafiamy na światło, łazienkę i wszelkie wygody tak zwanego cywilizowanego świata;-). W Kapadocji zwiedziliśmy Open Air Museum w Goreme czyli wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO skansen - zgrupowane na wolnym powietrzu kościoły bizantyjskie wykute w skale, a także bliskie okolice Goreme: odległe o kilka kilometrów Zelve pełne skał wyrzeźbionych przez warunki klimatyczne w charakterystyczne grzyby, opustoszałe skalne miasto Ugrup, skalny zamek w Cavasin. Wybraliśmy się również do odległego o 40 kilometrów Derinkuyu, aby zwiedzić niezwykłe podziemne miasto liczące sobie może nawet 4 tysiące lat - na siedmiu poziomach połączonych klaustrofobicznymi korytarzami żyli niegdyś ludzie, chroniąc się tam w czasie wojen.

Z Kapadocji udaliśmy się prawie 800 kilometrów za zachód, aby zwiedzić ruiny starożytnego rzymskiego miasta Hierapolis i słynną "bawełnianą twierdzę" Pamukkale. Będąc w tych okolicach zwiedziliśmy jeszcze jedno starożytne miasto - Laodyceę - wprawdzie gorzej zachowane niż imponujące Hierapolis, ale za to kompletnie puste i nieodwiedzane przez turystów.

Z Pamukkale wróciliśmy znów kawałek na wschód, do Krainy Jezior, gdzie planowaliśmy trochę poleniuchować nad pięknym, niezwykle czystym i ciepłym jeziorem Egirdir położonym u stóp góry. Leniuchowanie nad wodą trwało jeden dzień, poza tym pobyt w Egirdir wypełniły nam próby dotarcia na górę (miejscowi straszyli nas, że na górze jest baza komandosów i że nie należy tam się nawet zbliżać, nie chcieli nam jednak wyjaśnić, co i jak, tylko przewracając oczyma z przerażenia mówili "dendżer, wery dendżer!"), posuzkiwanie Prostranny (wirtualnego rzymskiego miasta, które nigdy nie istniało), oraz zwiedzenie realnego starożytnego miasta Sagalassos.

A potem nadszedł czas, aby zmierzać w stronę Antalyi. W okolicach tego gigantycznego miasta-kurortu (a może raczej miasta-dyskoteki) obejrzeliśmy jeszcze wspaniale zachowany starożytny teatr w Aspendos (miał niezwykłą akustykę, dziś jest czynny i odbywają się w nim festiwale) oraz szczątki starozytnego miasta Aspendos. Udało nam się jeszcze w przelocie zrobić jedno zdjęcie "ojca Turków" wysłuchać w 30 stopniowym upale kolędy Cicha noc w parku przy plaży, popływać w niezwykle słonym i gorącym morzu i ... i trzeba się było zapakować do samolotu i wracać do rzeczywistości;-)

Tutaj znajduje się galeria zdjęć z Turcji (zdjęcia robił Mirek, ja w tym czasie pozowałam, podziwiałam krajobrazy, albo myślałam, co napiszę na stronie www;-))