Pierwsza w historii Zjazdów Fizyków Polskich sesja zjazdowa poświęcona fizyce matematycznej (23 września 1999) jest wyrazistym dowodem wzrastającego zainteresowania i zrozumienia dla tej gałęzi fizyki w społeczności polskich fizyków. Od jakiegoś już czasu przekroczyła ona granice swoich gniazd rodzinnych, przede wszystkim Warszawy, Wrocławia, Torunia i zaczęła być czynnie rozwijana w innych ośrodkach Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, czy wreszcie w tym pociągającym i gościnnym Białymstoku, mieście-gospodarzu obecnego Zjazdu, gdzie łączą się i splatają ze sobą tak różne wątki i tradycje. Niestety, z konieczności krótka sesja nie była w stanie dać pełnego przeglądu tematyki uprawianej we wszystkich tych ośrodkach niektóre ku żalowi organizatorów nie mogły być reprezentowane w ogóle z powodu kolizji z terminami innych, znaczących w ich naukowym życiu wydarzeń. Należy mieć jednak nadzieję, że przyszłe sesje zjazdowe poświęcone tej tematyce przyniosą bardziej zrównoważony przegląd dorobku wszystkich ośrodków, w których rozwijana jest fizyka matematyczna.
Prezentowane w dalszym ciągu cztery prace stanowią odbicie wszystkich referatów wygłoszonych w czasie sesji, ale z oczywistych powodów nie oddają w pełni klimatu tego spotkania, jego atmosfery duchowej przygody i intelektualnego wyzwania.
Można przyjąć, że fizyka matematyczna zaczęła być postrzegana jako odrębny dział fizyki w latach dwudziestych XX wieku tę samodzielność przypieczętowało ukazanie się w roku 1924 roku pierwszego tomu fundamentalnego dzieła Couranta i Hilberta Methoden der mathematischen Physik, do dziś pozostającego w wielu działach niezastąpionym źródłem informacji, choć niewątpliwie obejmującego swym zasięgiem bardzo ograniczony fragment dzisiejszej matematycznej fizyki. Jednocześnie ten sam okres był świadkiem powstawania, stale poszerzającego się z upływem czasu, rozdziału fizyki i matematyki jak pisze K. Maurin we wstępie do tomu Mathematical Physics and Physical Mathematics, PWN, Warszawa 1976, zjawiska nie do pomyślenia dla poprzednich pokoleń badaczy. I dodaje dalej To, co nazywamy fizyką matematyczną, jest ostatnią desperacką próbą przerzucenia mostu nad tą przepaścią.
Kto wie, czy to nie właśnie świadomość tej poszerzającej się przepaści pod stopami nie jest jednym z ważniejszych czynników inspirujących wysiłki przeszłych i obecnych pokoleń fizyków matematycznych. Jakby to nie było w rzeczywistości, na tym moście powstało przez te okrągłe siedemdziesiąt lat wiele wspaniałych i zapierających dech w piersiach budowli, z których okien podziwiać można zarówno jeden jak i drugi brzeg. Wymieńmy tu młodą, a już bogatą wieloma wynikami teorię grup kwantowych, czy też teorię strun łączącą w niewiarygodny sposób opis zjawisk mikroświata z poziomu już nie subatomowego, a subcząstkowego, z niewyobrażalnie złożonymi obiektami teorii grup skończonych sławny Monster czy Monstrous Moonshine, których częściowe tylko oswojenie metodami teorii strun przyniosło R. Borcherdsowi medal Fieldsa równoważnik w matematyce nagrody Nobla.
Wyrażone powyżej przekonanie o nieustannej wzajemnej inspiracji i przenikaniu się nowych i dawnych (świadomie nie używamy tu określenia ,,starych) idei w fizyce i matematyce znajduje, jak się wydaje autorowi tych słów, pełne potwierdzenie w treści zamieszczonych w dalszym ciągu referatów.
Pozostawiamy czytelnikom samodzielne prześledzenie, jak w ich treści splatają się nowe i dawne pomysły i metody, w jaki sposób fizyczna inspiracja nadaje kształt matematycznym fragmentom teorii. Może to przynieść czytelnikowi nie tylko estetyczną satysfakcję, ale także, a może przede wszystkim, pobudzić go do odkrywania własnej odpowiedzi na pytanie Dlaczego przyroda mówi do nas językiem matematyki?