Odnowienie doktoratu profesora Wojciecha Królikowskiego
w dniu 21 listopada 2001 r.
Rektor UW, prof. dr hab. Piotr
Węgleński wręcza dyplom prof. dr hab. Wojciechowi Królikowskiemu (foto:
Marcin Kluczek)
Przemówienie promotora - prof. Stefana Pokorskiego
Magnificencjo, Pani Dziekan, Szanowni Państwo i Ty Drogi Wojciechu,
Jest dla mnie zaszczytem i przyjemnością móc prezentować sylwetkę
profesora Wojciecha Królikowskiego z okazji odnowienia jego doktoratu.
Wojciech Królikowski urodził się w Warszawie w 1926 r. Studiował fizykę na
Uniwersytecie Warszawskim i otrzymał stopień magistra w 1950 r. Stopień
doktora otrzymał w 1952 r. (promotorem był profesor Wojciech Rubinowicz)
a doktora habilitowanego w 1957 r. Jego
życie zawodowe było i jest na stałe związane z warszawskim środowiskiem fizyków
teoretyków. Pracuje on w Uniwersytecie Warszawskim bez przerwy od 1950 r.,
obecnie, po przejściu na emeryturę, na połowie etatu. Pracował także w
Instytucie Fizyki PAN w latach 1952 - 1957 i w Instytucie Badań Jądrowych
w 1958 - 1970, gdzie był kierownikiem
Zakładu Teorii Jądra Atomowego i Cząstek Elementarnych. Otrzymał tytuł
profesora w 1958 r., a w r. 1969 został wybrany członkiem Polskiej Akademii
Nauk.
Wojciech Królikowski był pierwszoplanową postacią we wczesnym powojennym rozwoju
fizyki teoretycznej w Uniwersytecie Warszawskim. Związany był ściśle z profesorem
Wojciechem Rubinowiczem, jednym z najbardziej znanych fizyków polskich, i podjął
promowany przez niego kierunek badań oparty na współczesnej teorii kwantów. Wojciech
Królikowski zainicjował w Warszawie badania podstawowych praw rządzących
strukturą materii - ten kierunek badań należał zawsze do głównych zadań
fizyki i wyznaczał oraz nadal wyznacza jej
główny nurt rozwoju. Nie ma wątpliwości, iż Wojciech Królikowski jest "ojcem" fizyki
teoretycznej cząstek i oddziaływań elementarnych w ośrodku warszawskim. Nadał też tym
badaniom ramy organizacyjne, tworząc w 1960 r. Zakład Teorii Cząstek Elementarnych,
którego kierownikiem był do czasu przejścia na emeryturę.
W swojej karierze naukowej Wojciech Królikowski prowadził badania w słynnych
uczelniach, takich jak Politechnika w Zurychu, gdzie miał okazję oddziaływać z
Wolfgangiem Paulim, w Instytucie Studiów Zaawansowanych w Princeton, w Europejskim
Laboratorium Fizyki Cząstek (CERN) w Genewie i w Międzynarodowym Instytucie Fizyki
Teoretycznej (ICTP) w Trieście.
Dorobek naukowy Wojciecha Królikowskiego jest bardzo bogaty. Obejmuje
ponad 200
publikacji, a wśród nich kilka wyników o zasadniczym znaczeniu dla rozwoju fizyki cząstek
elementarnych. Należy tu przede wszystkim wymienić wysunięcie hipotezy o
istnieniu neutrina mionowego [1]. Hipoteza ta
została później potwierdzona doświadczalnie
i miało to podstawowe znaczenie dla rozwoju teorii oddziaływań
elektrosłabych. Był także jednym z pierwszych
teoretyków, którzy do opisu oddziaływań silnych wprowadzili nową liczbę
kwantową [2], niezbędną, jak się później okazało,
do zbudowania teorii tych
oddziaływań. Wojciech
Królikowski zajmował się zawsze z ogromną intuicją zasadniczymi problemami
fizyki cząstek elementarnych.
Jego rola w ośrodku warszawskim nie sprowadza się wyłącznie do tego, że zainicjował
nowy na owe czasy i bardzo ważny kierunek badań. Był profesorem zawsze
lubianym przez studentów i szanowanym za precyzję swych wykładów. Jego
podręcznik z mechaniki
teoretycznej, napisany w 1955 r. wspólnie z profesorem Wojciechem Rubinowiczem, jest
ciągle wznawiany i używają go do dziś wszystkie kolejne roczniki studentów.
Wojciech Królikowski wychował kilka pokoleń uczniów, inspirując ich do fascynujących
badań w fizyce cząstek elementarnych. Zainteresowanie fizyką, chęć zrozumienia istoty
rzeczy, entuzjazm, celność ocen w bardzo szybko rozwijającej się dziedzinie badań, zdrowy
krytycyzm naukowy - to wszystko było zawsze bezcenne dla jego uczniów i
współpracowników.
Na zakończenie chciałbym dodać kilka bardziej osobistych słów, bo dzisiejsza uroczystość
jest szczególnie miła dla mnie osobiście. Nie jestem wprawdzie bezpośrednio uczniem
profesora Wojciecha Królikowskiego - jestem jego naukowym wnukiem [3] - ale, jak to bywa w
rodzinie, więzy między tymi dwiema generacjami są czasem szczególnie silne. I tak jest w
naszym przypadku. Czuję się spadkobiercą jego sposobu myślenia o fizyce, w którym aparat
matematyczny podporządkowany jest zrozumieniu problemu od strony fizycznej. Wojciech
jest obecnie nadal nie tylko w pełni zaangażowany w badania naukowe, ale także jest dla
mnie i innych kolegów w zakładzie prawdziwą przyjemnością dyskutować z nim o badaniach
w świecie, o nowych kierunkach badań, o mankamentach i zaletach pojawiających się
nowych idei, o tym co warto zreferować na seminariach itd.
Wojciechu, jak Ty to robisz, że pozostajesz wciąż tak zdumiewająco młody w swoim
myśleniu o fizyce?
[1] "Fermions and the Intrinsic Pauli Principle", Nuclear
Physics 23, 53 (1961);
"Search for Rotational Symmetry of
the Universal Fermi Interaction", Nuovo Cimento 24, 969
(1962).
[2] "Complex Charge and Binding of Quarks", Bull. Acad. Pol. Sci.
15, 363 (1967).
[3] Byłem uczniem Grzegorza Białkowskiego, który był pierwszym uczniem
Wojciecha Królikowskiego.
Przemówienie jubilata - prof. Wojciecha Królikowskiego
Jego Magnificencjo, Szanowna Pani Dziekan i Członkowie Senatu,
Drogi Promotorze, Koledzy i Przyjaciele,
Chciałem serdecznie podziękować Uniwersytetowi Warszawskiemu i jego
dostojnym władzom za dzisiejszą wzruszającą dla mnie uroczystość. W moim
doświadczeniu życiowym, podniosłe określenie Alma Mater czyli Matka
Żywicielka dla umysłów i serc scholarów sprawdziło się znakomicie na
Uniwersytecie Warszawskim, któremu jestem winny szczerą pietas.
Szanowni Państwo,
Zastanawiałem się, co powiedzieć z okazji tej uroczystości. Sądzę,
że najtrafniejszym wyjściem z sytuacji byłoby podsumowanie, co się
istotnego wydarzyło w fizyce w ciągu tych 50 lat, jakie upłynęły od czasu
mojego doktoratu wykonanego w 1951 r. pod kierunkiem profesora Wojciecha
Rubinowicza. A był to okres niezwykle bogaty w głębokie i zadziwiające
odkrycia. Jednakże z uwagi na rozległość tematu i ograniczone kompetencje
prelegenta, muszę rzecz sprowadzić do krótkiej charakterystyki rozwoju
fizyki w tym okresie, pokrywającym się z drugą połową XX wieku.
Często się mówi, że wiek XX był w nauce wiekiem fizyki, zaś wiek
XXI będzie wiekiem biologii. Wielu sądzi, że będzie również wiekiem
psychologii, która zbliży się swym charakterem do nauk przyrodniczych a
nauki przyrodnicze do niej. Sama fizyka przeżyła w XX wieku głębokie
przemiany. Były oszałamiające w technice eksperymentalnej. Ale również w
strukturze teoretycznej i aspiracjach poznawczych. Także w konsekwencjach
technologicznych przeobrażających nasze życie codzienne.
Istotnie, oblicze fizyki w drugiej połowie wieku różniło się dość
wyraźnie od końcówki XIX wieku i pierwszej połowy XX, kiedy odkryto
podstawowe, ogólne prawa przyrody. Myślę oczywiście o teorii kwantów i
teorii względności, które, jak ktoś prowokująco powiedział, odkrywa się
tylko raz w historii nauki. W okresie tym zidentyfikowano również dwa nowe
podstawowe oddziaływania występujące w przyrodzie obok oddziaływań
elektromagnetycznych i grawitacyjnych. Były to tzw. oddziaływania słabe,
odpowiedzialne za zjawiska promieniotwórczości ß oraz tzw. oddziaływania
silne, leżące u podstaw sił jądrowych. Później, w latach pięćdziesiątych,
znaleziono także wzorcowy przykład tzw. sił kolektywnych, związany z
powstawaniem skorelowanych par elektron-elektron w zjawisku
nadprzewodnictwa elektrycznego. Używając terminologii scholastycznej,
która gdzieś tam żyje w odległej tradycji uniwersyteckiej, można by
powiedzieć, że w pierwszej połowie XX wieku fizyka wzniosła się na poziom
naukowego badania esencji przyrody. Natomiast w drugiej połowie wieku,
wskutek licznych nowych odkryć, istotnym i naturalnym obszarem jej badań
stały się fundamentalne składniki substancji przyrody, postrzegane jako
cząstki elementarne i ich oddziaływania.
W miarę rozwoju badań okazywało się doświadczalnie, że cząstki
elementarne, traktowane jako punkty materialne, niosą ze sobą różne,
bardzo specyficzne, wewnętrzne stopnie swobody, które decydują o ich także
bardzo specyficznych oddziaływaniach. Pierwszą taką strukturą wewnętrzną
był spin cząstki czyli, jak mówią w Krakowie, jej kręt, potem przyszły
takie struktury wewnętrzne, jak tzw. izospin i hiperładunek definiujące
ładunek elektryczny, które w przeciwieństwie do spinu nie są już związane
bezpośrednio z przestrzenią i czasem.
W latach pięćdziesiątych dokonano odkrycia, które można uważać za
cezurę między fizyką pierwszej i drugiej połowy wieku. Mianowicie
oddziaływania słabe, odpowiedzialne za promieniotwórczość ß odkrytą na
zaraniu XX wieku, okazały się niesymetryczne względem odbicia
przestrzennego, podobnie jak lewa dłoń, która zmienia się w lustrze w
prawą. Przy tym ta asymetria jest bardzo specyficzna, w pewnym sensie
maksymalna: tylko lewe struktury wewnętrzne cząstek elementarnych, będące
analogią lewej dłoni, występują w słabych oddziaływaniach prowadzących do
rozpadów ß. Natomiast jednocześnie okazało się, że w oddziaływaniach
elektromagnetycznych oraz oddziaływaniach silnych, leżących u podstaw sił
jądrowych odkrytych w pierwszej połowie XX wieku, występują zawsze zarówno
struktury lewe jak i prawe, i to w sposób symetryczny. Zidentyfikowano
osiem symetrycznych struktur wewnętrznych cząstek wykazujących silne
oddziaływania. Zbiór ich nazwano żartobliwie kolorem. Nota bene, w
zbiorze tym tylko dwa elementy są równocześnie mierzalne. Okazało się, że
najprostsze cząstki silnie oddziałujące, czyli tzw. kwarki, mogą
występować w trzech różnych stanach ze względu na kolor, i przy tym trójki
kwarków w takich stanach nie dają się od siebie w pełni odseparować
przestrzennie, w przeciwieństwie do elektronów związanych z jądrami
atomowymi. Mówimy, że kwarki są uwięzione. Kwarki w trzech stanach
kolorowych uważa się teraz powszechnie za elementarne składniki wszelkiej
materii jądrowej.
Głównie w konsekwencji tych odkryć wyłoniła się teoria, zwana z
pewną dozą przekory Modelem Standardowym oddziaływań fundamentalnych, w
której cząstki elementarne wraz ze swymi wewnętrznymi stopniami swobody
podlegają specyficznym prawom dynamicznym: prawa przyrody są dopasowane do
specyficznych cząstek i odwrotnie. Można by powiedzieć, że scholastyczna
esencja i substancja zaczynają się pokrywać. Model Standardowy cieszy się
w tej chwili pełnym poparciem ze strony doświadczenia.
Jest to sytuacja optymistyczna i zadawalająca, ale nie do końca
przy obecnych wysokich aspiracjach poznawczych, bowiem czujemy, że w
Modelu Standardowym występuje za wiele parametrów a priori dowolnych,
wyznaczalnych tylko przez pomiary. Są nimi przede wszystkim masy
wszystkich cząstek elementarnych. Pomimo odkrycia szczególnej i ogólnej
teorii względności można powiedzieć, że w odróżnieniu od energii status
masy nie zmienił się tak bardzo od czasu, gdy Newton wprowadził ją do
fizyki jako parametr. Postęp w kierunku powstania teorii masy jest pewnie
jednym z największych wyzwań dla fizyki XXI wieku. Dodam, że tzw.
mechanizm Higgsa spontanicznego łamania symetrii, działający w Modelu
Standardowym i wprowadzający do niego niezerowe masy cząstek
elementarnych (niestety ciągle jako parametry), jest być może zapowiedzią
nowego nie-Newtonowskiego spojrzenia na istotę masy.
Wskutek wysoce zaawansowanego poziomu dzisiejszej techniki
pomiarowej, wymagającej w fizyce cząstek wielkich urządzeń
przyspieszających, oprzyrządowanych wyrafinowaną elektroniką,
przygotowywanie nowych eksperymentów fizycznych jest kosztowne i trwa
długo, nawet dekadę. Daje to czas i okazję fizykom o orientacji
teoretycznej na spekulacje, które nie zaraz i nie zawsze mogą być
skontrolowane doświadczalnie. W drugiej połowie XX wieku łącznie z jej
końcówką, spekulacje te w zakresie substancji przyrody szły na ogół w
kierunku zastąpienia obrazu elementarnych cząstek punktowych przez
niezwykle małe ale rozciągłe struktury dynamiczne o charakterze napiętych
strun, zamkniętych lub otwartych. Przy tym okazało się, że struktury te,
ze względu na matematyczną i fizyczną spójność obrazu, muszą mieć więcej
wymiarów niż nasza dobrze znana czterowymiarowa czasoprzestrzeń. Nadto, z
podobnych względów, struny te powinny być, jak mówimy, supersymetryczne.
Oznacza to, że ich drgania odbywają się nie tylko w przestrzeni położeń,
ale także w przestrzeni (połówkowych) spinów traktowanych łącznie z
położeniami w pewien symetryczny sposób. Cząstki obserwowane w
doświadczeniu są stanami dynamicznymi tych strun. Ale wtedy z
supersymetrii strun wynika, że powinno istnieć drugie tyle cząstek
nieobserwowanych dotąd eksperymentalnie, zwanych supersymetrycznymi
partnerami pierwszych. Fizycy wierzący w supersymetrię mają nadzieję na
ich zaobserwowanie w przyszłości. Te abstrakcyjne spekulacje, ciągle
bardzo popularne w nowym XXI wieku, dają, o dziwo, szansę realizacji dwu
istotnych dezyderatów od dawna obecnych w fizyce: otrzymania teorii
fundamentalnej bez trapiących ją rozbieżności matematycznych oraz
naturalnego włączenia grawitacji do teorii kwantów. Oczywiście, pytanie,
czy zaspokojenie tych dezyderatów nie odbyłoby się w tym przypadku na
błędnej drodze, jest adresowane do przyszłych trudnych eksperymentów.
Problem, jakie są i czym są hipotetyczne dodatkowe wymiary, jest poznawczo
istotny niezależnie od takiego czy innego postawienia sprawy i wyraźnie
działa na wyobraźnię fizyków już nie od dzisiaj.
Tyle, Szanowni Państwo, jubileuszowych uwag odnowionego dziś
doktora fizyki teoretycznej.
|