Na początku XX wieku Theodore Wulf umieścił na szczycie wieży Eiffla detektory promieniowania i odkrył, że promieniowanie na szczycie było bardziej intensywne niż na ziemi. Promieniowanie ze skał powinno być większe u podstawy wieży. Musiało więc istnieć promieniowanie "z góry". |
Badanie owego "kosmicznego" promieniowania przy użyciu detektorów umieszczonych na szczytach gór oraz unoszonych przez balony ujawniło, iż powstaje ono w wyniku zderzeń wysokoenergetycznych, nadlatujących z przestrzeni kosmicznej, jąder (głównie protonów) z atomami górnych warstw atmosfery. Okazało się, że wśród wyprodukowanych przy takich zderzeniach cząstek są obiekty nieznane - inne niż składniki materii "trwałej": elektrony, protony i neutrony. | |
Balon Hessa - większy obrazek (57kB) |
Blisko powierzchni Ziemi w promieniowaniu kosmicznym można obserwować
miony. Są to cząstki podobne do elektronu, jednak około 210 razy od niego
cięższe. W przeciwieństwie do elektronu miony nie są
cząstkami trwałymi - ich średni czas życia wynosi 2,2
mikrosekundy.
Mion rozpada się na elektron oraz dwie neutralne cząstki.
Jedna z nich jest antyneutrinem elektronowym, druga - neutrinem mionowym,
czyli bardzo lekką obojętną wersją mionu.
Promieniowanie kosmiczne - większy obrazek (62kB) |
Tak więc, aby skonstruować materię powstającą jako "promieniowanie kosmiczne", potrzebujemy więcej cząstek fundamentalnych, niż potrzebowaliśmy w przypadku atomu. Oprócz elektronu, neutrina elektronowego, dolnego i górnego kwarka potrzebujemy mionu, jego neutrina oraz kwarka dziwnego.